Choinkowe światełka
rozjaśniały półmrok. Zapach wigilijnych potraw łechtał podniebienie.
Zimno wypełniło dom gdy Ikki
Hiyori otworzyła raptownie drzwi. W dłoniach trzymała worki napakowane
jedzeniem. I, choć tak ciepło ubrana, policzki miała zaróżowione. Bynajmniej
nie z zimna!
-Czemu to robimy Yato? – zapytał Yukki w pokoju obok.
Gdy zdradzili współlokatorom swoje tegoroczne świąteczne plany Kofku wpadła w szał zakupów. Teraz cały salon, ba!, cały dom, zawalone były różnokolorowymi łańcuchami i świecidełkami (oczywiście z przewagą różowych). Nawet Daikoku się udzielił- kupił największą choinkę jaką znalazł i przytachał do domu. Mina sprzedawcy była bezcenna J.
Gdy zdradzili współlokatorom swoje tegoroczne świąteczne plany Kofku wpadła w szał zakupów. Teraz cały salon, ba!, cały dom, zawalone były różnokolorowymi łańcuchami i świecidełkami (oczywiście z przewagą różowych). Nawet Daikoku się udzielił- kupił największą choinkę jaką znalazł i przytachał do domu. Mina sprzedawcy była bezcenna J.
- Czemu obchodzimy święta?
Młody przytaknął.
-A co robisz jak wchodzisz do świątyni obcego bóstwa?
Zamyślił się.
- No chyba… modlę.
-Właśnie. Dla chrześcijan to jedno z najważniejszych świąt w
roku. W ten sposób wyrażamy szacunek innym religiom.
I jest żarełko!~
Yukki uśmiechnął się pod nosem. Choć nigdy wcześniej nie
obchodził świąt (a przynamniej tego nie pamiętał) wydawało mu się to miłe.
Choinka, prezenty, a co najważniejsze bycie razem- ten Yato, choć raz wpadł na
mądry pomysł.
Złapał ją w ostatnim momencie. I już chciał skrzyczeć
swojego pana za nieuwagę, ale pojął jej powód. Do pokoju weszła Hiyori.
Nie zważając na reakcję chłopców podeszła do radia włączając
w nim jakąś angielską stację.
‘’I don't want a lot for Christmas
There's just one thing I need ‘’
There's just one thing I need ‘’
Szybko włożyła Yukkine czerwoną czapkę, taką samą jaką miała
na głowie i stanęła na paluszkach przed Yato by założyć mu podobną. Oboje się
uśmiechnęli.
- Pięknie wyglądasz.
Nie zdawała sobie sprawy jak dobrze leży na niej ta
błękitna, rozkloszowana u dołu sukieneczka podkreślana rajtuzami w kropeczki.
-Dziękuję…- zarumieniła się. I na jego policzkach pojawił
się róż.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy.
‘’Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day
you gave it away ‘’
I gave you my heart
But the very next day
you gave it away ‘’
Piosenka w
radiu zmieniła się, a oni zaczęli ubierać choinkę. Ile było przy tym śmiechu! Odbyło
się polowanie na boga- Yukkine i Hiyori zasadzili się na Yaboku obsypując go sztucznym
śniegiem i związując łańcuchami. W odwecie ganiał ich po całym domu z
wybuchowym konfetti. Do zabawy przyłączyć się chciała Kofku, ale jej opiekun
przytrzymał ją przy lepieniu uszek (była to kara za wydanie całych oszczędności
na różowe łańcuchy).
W końcu, trochę za bardzo kolorowa i obładowana, ale
piękna choinka była prawie gotowa. Została tylko gwiazda na czubek.
- To robota godna boga!- krzyknął czarnowłosy podnosząc
gwiazdę z czcią.
- Widzę tu tylko jakiegoś dresa.
Hiyori zgrabnie odebrała mu ozdobę, którą Yato
odzyskał po chwili podnosząc ją wysoko poza pole zasięgu dziewczyny. Ale ona
nie zamierzała odpuścić podskakując coraz wyżej i wyżej. Przekomarzał się z nią
jeszcze chwilę, przerzucając gwiazdę z ręki do ręki.
Ale ‘’gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta’’- blondynek
jednym ruchem zabrał czubek, wszedł na krzesło i z tryumfalnym śmiechem zakończył
dzieło.
Odsunęli się z perspektywy patrząc na choinkę.
Idealna. Bo ich.
Kofku, jak mała dziewczynka wyglądała przez okno.
-Ehh, niebo jest tak zachmurzone, że z gwiazdki nici. –zasmuciła
się.
- To nic, zaczniemy bez niej. – odparł wchodzący do
pokoju Daikoku z parującą tacą.
-Ooo, co tam masz?- zaciekawił się Yato.
-Łapy precz! Najpierw opłatek.
Białe listki szybko znikły połamane między zebranych.
Był jednak mały, tyci problem- jeszcze nigdy nie składali takich życzeń. My,
obchodzący święta co roku, mamy jakieś wyuczone formułki, nawet całkiem
uniwersalne. Ale oni, po raz pierwszy poznający magię świąt nie wiedzieli co
mają powiedzieć.
- Em…- podrapał się po głowie.- Hiyori, to ja…
Kofku zachichotała cicho.
-Patrzcie w górę ko-cha-ni~!
Nad głowami tej parki wisiała (różowa, bo jak inaczej J
) jemioła.
Oboje spalili raka.
Od niezręcznej sytuacji uratował ich dzwonek.
-Otworzę.- krzyknęła boginka.
Radosne dźwięki Kolendy przerwał jej śmiech.
-Chodź, chodź kochanie! Słuchajcie, gwiazdka przybyła.
Kto inny mógłby to być jak Ea Missum. W prostej,
złotawej sukieneczce, ciemnym bolerku i (o dziwo) czerwonej czapeczce. Nie
widzieli jej od nocy bitwy z Rabo, ale wcale się nie zmieniła.
- Czy… jest tu może miejsce dla nieoczekiwanego
gościa?
Otrzymała odpowiedź, zaciągnięta do stołu i zalana
otokiem słów. Atmosfera od razu się rozluźniła.
I złożyli sobie najpiękniejsze jakie umieli życzenia,
pośpiewali trochę kolęd. Yato zachwycił wszystkich swoim głosem, czego nie
można było powiedzieć o tańcu. Kofku fałszowała uroczo, a Daikoku zagłuszał wszystkich
niskim basem. Hiyori jako jedyna poprawnie wypowiadała angielskie słowa.
Śpiew Ei rozjaśniał mrok.
Śpiew Ei rozjaśniał mrok.
Potem zasiedli do wieczerzy. I, choć barszcz zastąpił ramen,
a karpia sushi, nie o to chodziło. Chodziło o ich uśmiechy, dumną pozę ciągle
komplementowanego kucharza Daikoku i Hiyori upominającą za szybko jedzącego
Yato. Chodziło o blask w oczach Yukkine.
-A teraz czas na prezenty!- wydarł się Yato, jak małe
dziecko rzucając w stronę choinki.
By nie zabić jego wiary, kupili prezenty ukradkiem, podrzucając je pod choinkę. Na szczeście nic nie zauważył.
By nie zabić jego wiary, kupili prezenty ukradkiem, podrzucając je pod choinkę. Na szczeście nic nie zauważył.
Może i wydała wszystkie pieniądze, ale w słusznej sprawie. Mówiły
to ich miny, gdy rozpakowywali kolejne paczki.
-Ale czad!- Yukkine aż cały błyszczał trzymając w rękach
wymarzoną konsolę.- Dzięki Ko… to znaczy Święty Mikołaju.
-Yukki, dasz się czasem zabawić?- podpełzł doń Yato.
-Nigdy! Zepsujesz to swoimi zapoconymi łapami!
Bóg udawał rozpacz, a kolejne prezenty zostawały
odpakowywane. Kofku dostała różową świnkę skarbonkę (aby nauczyć się
oszczędzać) i kilka książek. Daikoku wymachiwał swoją nową patelnią, z której
ogromnie się ucieszył.
- A ja to co? ;-;
Kofku spojrzała na kompana przerażona. Rzeczywiście, zapomniała o Yatku!
Kofku spojrzała na kompana przerażona. Rzeczywiście, zapomniała o Yatku!
-Tu jest.- uśmiechnęła się Hiyori wyciągając małą paczuszkę
zza pleców.- Wesołych Świąt Yato!
-To…- jego oczy robiły się coraz większe i większe.
To. Był. DRES.
Ale nie zwykły dres. Czarny z białymi paskami, bardzo
elegancki (xd) z białym napisem ‘’Yatosizm’’ na plecach i małą, złotą koroną na
piersi.
Dosłownie go zatkało.
-‘’Yatosizm’’?
-To nazwa Twojej religii.- uśmiechnęła się.
Przytulił nabytek do piersi chwytając Hiyori za ramiona.
-Kobieto! Ty wiesz co dobre!
Potem ona rozpakowała swój prezent. Wszystkie walki jej
mistrza na CD!
Kofku musiała chwilę ją powachlować, bo myślała, że
zemdleje.
Tylko jedna osoba pozostała nie obdarowana.
- Dla Ciebie też coś mam słońce!
Ea wydawała się naprawdę zdziwiona.
-Nie trzeba było…
-Nie gadaj, tylko otwieraj!
Wyjątkowo delikatnie rozdarła paczuszkę.
W środku była brązowa ramka kryjąca zdjęcie całej paczki,
które Ea rozbiła kilka tygodni wcześniej. Różowy marker głosił:
’’Dziękujemy za Twoją przyjaźń!
Kofku. Daikoku. Hiyori. YATO ‘’
’’Dziękujemy za Twoją przyjaźń!
Kofku. Daikoku. Hiyori. YATO ‘’
W dzieczęcych oczach stanęły łzy.
-To najlepsze święta jakie obchodziłam w życiu!
Jednogłośnie się z nią zgodzili.
Wesołych świąt kochani!